Zanim ostatecznie wrócimy do gwaru stolicy, musieliśmy zatrzymać się w Agbodrafo. To miasteczko na wybrzeżu wygląda niepozornie, ale skrywa jeden z najsmutniejszych zabytków w Togo – Dom Niewolników (Maison des Esclaves), znany też jako Wood Home.
Z zewnątrz? Biały, ładny, kolonialny budynek. Wygląda jak rezydencja zamożnego kupca. I w sumie nią był. Należał do szkockiego handlarza niewolników (i lokalnych wodzów, którzy z nim współpracowali). Na piętrze toczyło się normalne, wygodne życie. Jedli, spali, przyjmowali gości. A tuż pod ich stopami rozgrywał się dramat.
Najbardziej wstrząsającym momentem jest wejście do piwnicy. To tutaj przetrzymywano złapanych ludzi, zanim trafili na statki płynące do Ameryki.
Klaustrofobia: Sufit jest zawieszony niesamowicie nisko (około 1,5 metra). Nie da się tu wyprostować. Musieliśmy chodzić zgięci w pół, a niewolnicy byli tu stłoczeni setkami, siedząc lub leżąc jeden na drugim.
Ciemność i duchota: Jedyne światło wpadało przez maleńkie otwory. Nawet teraz, gdy jest pusto, powietrze wydaje się gęste i ciężkie.
Właz w podłodze: W salonie na górze jest klapa. Właściciel mógł ją otworzyć, żeby wrzucić jedzenie albo po prostu sprawdzić swój "towar", nie schodząc na dół.
To przerażające uczucie – być w miejscu, gdzie jeden człowiek pił herbatę na górze, a drugi umierał ze strachu metr niżej. To była "poczekalnia". Stąd zabierano ich prosto na plażę i ładowano na okręty.
Wyszliśmy stamtąd w milczeniu. Słońce na zewnątrz raziło w oczy. To była krótka, ale bardzo mocna wizyta. Ważne, żeby takie miejsca istniały i przypominały o tym, co działo się na tym wybrzeżu.