Geoblog.pl    ciesielka    Podróże    Togo, Benin    Serce potężnego i krwawego Królestwa Dahomeju
Zwiń mapę
2025
08
lis

Serce potężnego i krwawego Królestwa Dahomeju

 
Benin
Benin, Abomey
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 7895 km
 
Nasza "Czerwona Strzała" (z Josefem dumnie dzierżącym stery) dowiozła nas do historycznego serca Beninu. Abomey. To tutaj biło serce potężnego i krwawego Królestwa Dahomeju. To stąd wyruszały Amazonki i to tutaj królowie budowali pałace, których mury – według legend – spajano krwią wrogów.

Na środku głównego placu (Place Goho), w wirze motocykli i ulicznego handlu, stoi potężny pomnik. To Król Béhanzin.

Postać ta budzi czysty szacunek. Béhanzin to bohater narodowy Beninu. To on był ostatnim niezależnym władcą, który postawił się francuskim kolonizatorom. Walczył zaciekle. Jego symbolem był rekin – "król wód, który nie pozwala nikomu naruszyć swojego terytorium".

Posąg jest majestatyczny. Król stoi w tradycyjnych szatach, a jego dłoń jest wyciągnięta przed siebie. Przewodnicy (i lokalsi) interpretują ten gest dwojako:

"Stop najeźdźcom" – to barykada postawiona Francuzom. "Dalej nie przejdziecie, to moja ziemia".

"Świat nie ujrzy mnie w kajdanach" – to symbol jego niezłomności. Mimo że ostatecznie został zesłany na wygnanie (na Martynikę, a potem do Algierii), nigdy nie ukorzył się przed najeźdźcą.

Stojąc w cieniu tego kolosa, czuć dumę mieszkańców Abomey. Mimo remontów, biedy i trudnej historii, mają swojego "Króla Rekina", który wciąż pilnuje miasta.

Byliśmy nastawieni na mocne zwiedzanie. A co dostaliśmy? "Fermé pour rénovation".

Tak, dobrze czytacie. Słynne Pałace Królewskie w Abomey (UNESCO) są w generalnym remoncie. Wszystkie te mroczne komnaty, sale tronowe, muzea z insygniami władzy... wszystko zamknięte na cztery spusty. Dostępny jest tylko jeden główny plac w jednym z pałaców. Stoisz przed murem z płaskorzeźbami i wiesz, że za nim jest kawał niesamowitej historii, której dzisiaj nie dotkniesz. Mina nam zrzedła koncertowo. Przejechać tyle kilometrów w naszej rozklekotanej Astrze, żeby zobaczyć rusztowania? Bolało.

Na wspomnianym placu gromadziło się mnustwo kolorowo ubranych ludzi. Świętowali. Coś na kształt naszego odpustu. Ludzie w kolorowych strojach otoczeni kolorowymi kramami.

To, co zobaczyliśmy, wynagrodziło nam zamknięte drzwi muzeum. Zamiast eksponatów za szybą, zobaczyliśmy żywą kulturę:

Feeria barw. Żółcie, czerwienie, zielenie – wszyscy ubrani w tradycyjne szaty, które wyglądały jak dzieła sztuki.

Czuliśmy się, jakbyśmy przenieśli się w czasie. To nie był spektakl dla biletowanych widzów, to było prawdziwe życie Abomey. Może nie zobaczyliśmy tronu na czaszkach, ale poczuliśmy ducha tego miejsca w tłumie tańczących ludzi.

Stojąc na słonecznym placu w Abomey, patrząc na roześmiany, kolorowy tłum, trudno uwierzyć, że stąpamy po ziemi, która przez wieki była przesiąknięta krwią. Dosłownie.

Królestwo Dahomeju, którego stolicą było właśnie Abomey, nie bez powodu budziło grozę w całej Afryce Zachodniej. To nie była bajkowa kraina. To była doskonale naoliwiona, militarna maszyna, napędzana brutalnością i mistycyzmem.

To, że pałace są w remoncie, może ma swój ukryty sens. Nie widzimy tego, co najstraszniejsze. Lokalne podania (i historycy) mówią wprost: zaprawa murów niektórych pałaców była mieszana z ludzką krwią. Królowie Dahomeju wierzyli, że krew wrogów wzmacnia budowle i chroni je magicznie. Podczas dorocznych świąt "Zwyczajów" (Xwetanu), składano ofiary z ludzi – głównie z jeńców wojennych – aby "nakarmić" duchy przodków i zapewnić pomyślność królestwu. Liczby szły w setki.

Gdyby muzeum było otwarte, zobaczylibyśmy jeden z najbardziej przerażających eksponatów: tron króla Ghezo. Nie stoi on na rzeźbionych lwich łapach. Stoi na czterech ludzkich czaszkach. To były głowy wodzów, którzy odważyli się sprzeciwić Dahomejowi. Przesłanie było jasne: "Król siedzi na twojej głowie. Król panuje absolutnie".

Abomey to też dom słynnych Amazonek (Agojie). Jeśli widzieliście film "The Woman King", to wiecie o co chodzi. Ale rzeczywistość była jeszcze twardsza niż Hollywood. Były to elitarne oddziały kobiet, "poślubionych królowi" (co oznaczało celibat), które słynęły z niebywałego okrucieństwa i odwagi. W bitwach były ponoć bardziej bezwzględne niż mężczyźni. Ich zadaniem było nie tylko chronić króla, ale też przynosić głowy wrogów jako trofea.

To niesamowite uczucie – stać w miejscu, gdzie ta potężna, krwawa historia wydarzyła się naprawdę. Abomey to fascynująca mieszanka piękna, dumy i czystego horroru.

Z tą wiedzą w głowie, "Czerwona Strzała" i uśmiech Josefa wydają się teraz najbezpieczniejszym azylem na świecie. Uciekamy, zanim duchy przodków upomną się o nas!

Afryka znowu zagrała nam na nosie – zabrała jedno, a w zamian dała coś zupełnie innego, może nawet ciekawszego.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (27)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
ciesielka

KZPS C.
zwiedzili 40% świata (80 państw)
Zasoby: 1132 wpisy1132 1236 komentarzy1236 11979 zdjęć11979 18 plików multimedialnych18
 
Nasze podróżewięcej
07.12.2025 - 16.12.2025
 
 
01.11.2025 - 12.11.2025
 
 
17.07.2025 - 24.07.2025