Po zdobyciu najwyższego szczytu Togo marzyliśmy tylko o jednym: ochłodzie. Afrykańskie słońce w regionie Kpalimé nie bierze jeńców, wilgotność sięga zenitu, więc decyzja była prosta – ruszamy nad wodospad Womé (Cascade de Womé).
Dojazd na miejsce to klasyka gatunku: czerwony pył, wertepy i soczysta zieleń wdzierająca się na drogę. Ale prawdziwe wyzwanie zaczyna się na parkingu. Żeby dostać się do wodospadu, trzeba zejść głęboko w dół wąwozu.
Prowadzą tam setki stromych schodów. Schodząc w dół, przez gęstą, parującą dżunglę, czujesz się jak Indiana Jones, ale z tyłu głowy masz jedną myśl: "O rany, będę musiał tędy wrócić na górę".