Pożegnaliśmy gorące i wilgotne wybrzeże, żeby ruszyć w głąb lądu. Nasz cel na dziś? Mont Agou (986 m n.p.m.) – najwyższy szczyt Togo. Może wysokość nie brzmi jak Himalaje, ale w tym klimacie i przy tej wilgotności, każda górka to wyzwanie!
Już sam dojazd w okolice góry to przygoda. Krajobraz zmienił się diametralnie – zniknęły piaszczyste drogi, a pojawiła się soczysta, obłędna zieleń. Region Kpalimé (bo w te okolice dotarliśmy) to prawdziwy ogród Togo.
Zdecydowaliśmy się na krótki trekking, zamiast wjeżdżać na samą górę autem (choć asfalt prowadzi na sam szczyt). Spacer zboczami to czysta przyjemność:
Mijaliśmy małe wioski przyklejone do zboczy góry.
Szliśmy wśród plantacji kakao i awokado.
Powietrze z każdym metrem stawało się lżejsze i bardziej rześkie.
Samo podejście nie było technicznie trudne, ale w tropikalnym upale potrafi zmęczyć. Jednak kiedy dotarliśmy na punkt widokowy... wow.
Z góry rozpościera się niesamowita panorama na doliny, a mgła (lub niskie chmury) przeplata się z zielonymi wzgórzami. Na szczycie stoją charakterystyczne anteny, ale to natura gra tu pierwsze skrzydła. Jest cisza, spokój i wiatr, którego tak brakowało na dole. Idealne miejsce, żeby usiąść na kamieniu, wziąć głęboki oddech i po prostu popatrzeć na Afrykę z góry.
Wstęp: Wejście na teren góry jest płatne (symboliczna kwota u strażników na dole).
Poziom trudności: Łatwy/Średni (zależy, skąd startujesz, ale to raczej spacer niż wspinaczka).