Zaczynamy dzień od zwiedzania stolicy Wyspy Owczych - Torshavn. Jednak z mniejszych stolic świata. Święci piękne i ciepłe słońce, więc szkoda to zmarnować. Chociaż gdy kończyliśmy pojawiła się mgła która utrzymywała się cały dzień gdy reszta Wyspy była ciepła i słoneczna.
Nazwa Tórshavn, dosłownie "Port Thora", od razu zdradza jego wikińskie korzenie. Miasto założyli wikińscy osadnicy w IX wieku, a przez wieki było to strategiczne miejsce handlowe i polityczne. To tutaj, na skalistym cyplu Tinganes, już w 825 roku założono Løgting – parlament Wysp Owczych, czyniąc go jednym z najstarszych zgromadzeń parlamentarnych na świecie. Wyobraźcie sobie, jak wieki temu, wśród ryku fal i wiatru, wikingowie decydowali o losach tych odległych wysp. Tinganes do dziś pozostaje sercem administracyjnym Tórshavn, a spacer po jego drewnianych, smołowanych domkach z trawiastymi dachami to prawdziwa podróż w czasie. Każdy kamień i każda deska zdają się opowiadać historie o dawnych kupcach, rybakach i mężach stanu.
Dziś Tórshavn to tętniące życiem, choć kameralne centrum Wysp Owczych. Mimo rosnącej popularności, miasto zachowało swój autentyczny charakter. Nowoczesne budynki i infrastruktura harmonijnie współistnieją z zabytkową architekturą.
Port to bijące serce miasta. Obserwujcie ruch rybackich kutrów, jachtów i promów. Wokół portu znajdziecie liczne restauracje serwujące świeże owoce morza – od pysznej zupy rybnej po dorsza i halibuta.
Na wąskie uliczkach , wśród kolorowych domków, poczułem prawdziwy puls Tórshavn. Wiele z nich to ślepe zaułki, ale każda oferuje unikalny widok.
Nie zapomnijcie o wełnianych swetrach! Farerska wełna jest znana z wysokiej jakości i ciepła. Znajdziecie tu też lokalne rękodzieło i pamiątki.
Tórshavn ma zaskakująco rozwiniętą scenę gastronomiczną. W przytulnych kawiarniach można ogrzać się przy filiżance kawy i spróbować lokalnych wypieków, a wieczorem udać się do jednego z pubów, by poczuć lokalną atmosferę. Polecam kratowy browar Mikkeller.
Jak przystało na miasto o tak długiej historii i położone w miejscu, gdzie natura jest wszechpotężna, Tórshavn obrosło w legendy. Jedna z nich dotyczy samego Thora, boga burzy i piorunów. Mówi się, że nazwa miasta pochodzi od jego imienia, a sam Thor często odwiedzał te strony, chroniąc mieszkańców przed złymi mocami i zapewniając obfite połowy. Niektórzy twierdzą, że grzmoty słyszane podczas burz to odgłosy jego młota, Mjöllnira.
Inna popularna legenda związana jest z Huldufólk, czyli "ukrytymi ludźmi" lub elfami, które podobno zamieszkują wzgórza i skały wokół Tórshavn. To niewidzialne istoty, które czasami pomagają ludziom, a czasami płatają figle. Mówi się, że jeśli zobaczycie mgłę otulającą miasto, to znak, że Huldufólk są w pobliżu. Farerczycy z szacunkiem podchodzą do tych wierzeń, a wielu z nich uważa, że należy uważać, aby nie zbudować niczego na ścieżkach Huldufólk, aby nie sprowadzić na siebie ich gniewu.
Tórshavn to miasto, które trzeba poczuć. To nie tylko miejsce na mapie, ale żywy organizm, pulsujący historią, kulturą i niezwykłą bliskością natury. Od spacerów po Tinganes, przez delektowanie się świeżymi owocami morza w porcie, po poszukiwanie śladów Thora i Huldufólk – każdy znajdzie tu coś dla siebie. Jeśli szukacie autentycznych wrażeń i niezapomnianych wspomnień, Tórshavn czeka na Was z otwartymi ramionami (i często też mgłą!).