Wracamy na lotnisko na czas. Oddajemy samochód i czekamy na nasz lot. Jest dopiero o 23.50, więc trochę sobie przysypiam, tym bardziej, że lot do Toronto to tylko 3 godziny a dzisiaj samolot jest naszym hotelem. Jutro będzie trzeba znowu wsiąść w samochód i nad Niagarę. Z tego wszystkiego Piotrek zapomniał swojej czapki kupionej w Banff do samolotu i do dzisiaj po niej płacze jak mu się przypomni. Coś mamy pecha na tym wyjeździe do gubienia i zapominania ;)