Wstajemy bardzo wcześnie. Chcemy wyjechać przed 5 rano, żeby zrealizować nasz szalony plan. Chcemy oddać jak najwcześniej kampery, odebrać samochód osobowy z wypożyczalni i dojechać do parku jezior Waterton Lakes.
Jak to czesto z planami bywa, ładnie wyglądają na papierze a w rzeczywistości jest jak jest. Wyjechaliśmy dopiero o 5.40. W Calgary zamiast o 9 byliśmy po 10. Na szczęście darmowy autobus podwiózł nas od razu na lotnisko. Po raz kolejny mamy nowa Toyotę. Wrażenia z jazdy po przesiadce z naszego ciągnika są niesamowite. Aż trzeba sprawdzać czy silnik pracuje i można bez przeszkód porozmawiać. Spalania nawet nie porównuję. Nasz Ford palił okolo 30 litrów na 100km!
Z Calgary wyjeżdżamy bez problemów, korków nie ma. Niestety jest opóźnienie. W drodze do granicy z USA zatrzymujemy się w Head-Smashed-In Buffalo Jest to klif na prerii z którego w dawnych czasach indianie zrzucali bizony. Raz w roku organizowali podstępne polowanie. Specjalnie przygotowaną ścieżką zapędzali stado bizonów nad skraj urwiska. Bizony wystraszone, w panice skakały z urwiska na pewną śmierć. Urwisko kiedyś bylo wysokie na 20m a teraz ma jedyne 10m. Różnica to zasypane kości bizonow które tam pozostaly. Na miejscu jest ciekawe muzeum (rodzinny 40$) i dwie krótkie trasy z których można zobaczyć z bliska urwisko. W muzeum jest sklep z pamiątkami, kino w ktorym wyświetlany jest film pokazujący jak wyglądało polowanie. Jest tez kafeteria w której próbujemy gulaszu i hamburgerów z bizona. Niestety nie ma tylko bizonów (Przysięgam, że gulaszu zjadłem tylko miseczkę, jakieś powinny zostać :). Co prawda jest jedno stadko pokazowe, ale ma ogromna przestrzeń i akurat dzisiaj wybrało sobie miejsce daleko od wszystkiego , tak, że ledwo można je dostrzec. Nie to co było w Yellowstone, tam bizony chodziły po ulicach. Tutaj dowiedzieliśmy się, że jak chcemy zobaczyć bizony to powinniśmy się udać do Banff bo tam je hodują i wypuszczają na wolność jak u nas żubry w Białowieży. Jak tam byliśmy to nic takiego nie wiedzieliśmy. Szkoda.
Niestety zrobilo się późno i nie mamy już czasu na Waterton Lakes. Wszystko byłoby na styk i moglibyśmy opuścić nasz lot do Toronto. Dlatego wracamy pocieszając się tylko widokiem gór majaczących na horyzoncue. To jak na warunki Kanadyjskie, zaledwie 100km ale jednak.