Lot był krótki. Zaledwie jedna godzina i cztery minuty. Po wylądowaniu musimy kupić bilety na komunikację miejską. Najlepiej wychodzi kupno całodziennego biletu (6.50$). Do centrum z lotniska jeździ autobus 300 a my dalej kolejką, linia czerwona, w stronę uniwersytetu. W hotelu załatwiamy sobie transport na jutro po nasze kampery i idziemy na miasto. Dzisiaj w Calgary jest coś co ściąga tutaj wielu ludzi: rodeo. Na Stampede Arena każdego lipca odbywa się impreza przyciągająca kowbojów z wielu zakątków Ameryki i nie tylko. Na terenie Stampede odbywa się wielki festyn. Mnóstwo foodtracków, wesołe miasteczko itp. atrakcje. Trochę spóźniliśmy się na rodeo, dlatego kupiliśmy bilety na Evening Show. W programie wyścigi dyliżansów i koncert The Young Canadians. Przed koncertem idziemy zobaczyć jeszcze wioskę rdzennych Amerykanów. Kilka tipi, różnych plemion, rozbiło się na pobliskim polu. Do niektórych można wejść i zobaczyć jak żyją i mieszkają. Zobaczyć ich wyroby i podpytać o różne sprawy. Niedaleko wioski jest wejście na wzgórze z ktorego roztacza się piękna panorama na miasto. Jeszcze mały spacer po centrum i wracamy na Stampede na nasze Show. Jest gwarnie i wesoło. Kowboje co chwila pokrzykują i bardzo emocjonalnie podchodzą do wyścigów. Jest piwko, wata cukrowa i osoby u ktorych można obstawiać. Co ciekawe, na głowę można kupić tylko dwa piwa. Na koniec wielki pokaz ogni sztucznych. Było miło ale żałujemy, że nie mogliśmy zobaczyć prawdziwego rodeo.