Opuszczamy Vancouver. Wstajemy bez budzika o 6. Żeby dostać się na prom musimy jechać z przesiadkami autobusem i metrem. Gdy pierwszy kierowca zobaczył nas z bagażami powiedział, że nie musimy płacić za przejazd bo zapłacimy później za metro. Tak, jak pisałem wcześniej, bilet na metro uprawnia do jazdy autobusami przez 90 minut. Bardzo milo, że poszedł nam na rękę i awansem zaliczył nam ten przejazd ;). Prom na wyspę odpływa z przystani niemal przy granicy z USA. Dojeżdżamy 10 minut przed odpłynięciem promu, a kolejka jest ogromna. Na szczęście wszystko szybko idzie. Z biletami (17$ dorosły) odpływamy punktualnie o 9.00. Na promie wypatrywaliśmy jakichś orek lub wielorybów ale nic nie wypatrzyliśmy. Spróbujemy jutro w Tofino. Musimy odebrać nasze samochody. Problem tylko taki, że autobus podwozi nas 3km od lotniska. Resztę musimy przejść pieszo. Autobusy są tu tańsze 2,5$. Wracamy jeszcze po dziewczyny i bagaże na przystań i w końcu można jechać do Victorii. Jedziemy w dwa samochody bo tymczasowo jedna rodzina się oddzieliła i pojechała do Seattle, spotkamy się dopiero w Calgary.
W Victorii parkujemy w centrum przy porcie i zwiedzamy centrum. Po powrocie okazuje się, że w czasie kiedy kupowałem bilecik na parking zdążyłem dostać mandat za jego brak. Na szczęście po krótkiej wymianie e-maili mandat anulowano. W oczy od razu rzuca się parlament Kolumbii Brytyjskiej. Bardzo ładny budynek w wiktoriańskim stylu. Dzisiaj jest tutaj jakieś święto równości i parada z tym związana. Większość ludzi jest poubierana w tęczowe kolory. Grajkowie grają, magicy czarują. Widać wesołą atmosferę. Miasto jest bardzo ładnie ukwiecone. W porcie można stosunkowo tanio zjeść fish and chips, naszym zdaniem dużo lepsze niż to które jedliśmy w Londynie. Do tego imbirowy zimny napój.
Jedziemy dalej w stronę Tofino. Po drodze raz jeszcze doświadczamy życzliwości lokalnych ludzi. Gdy robimy zakupy spożywcze i ekspedientka slyszy jak rozmawiamy w innym języku. Na wieść, że jesteśmy z Polski daje nam kilka procent zniżki na cały rachunek. Część drogi to autostrada nr 1 ale później zaczyna się piękna droga przez góry i jeziora. Jeżeli droga z Banff do Jasper jest nazywana najpiękniejszą to już nie możemy się jej doczekać po tym co widzieliśmy tutaj!