Od głównej drogi odbijamy na szutrową, mocno zapyloną dróżkę. Kilkanaście kilometrów ciągnie się niemiłosiernie. W końcu dojeżdżamy pod bramę klasztoru Tipova. Za bramą wita nas pięknie odremontowana cerkiew Zaśnięcia Matki Bożej z XVI wieku. Cerkiew szczyci się równie starym ikonostasem. Cała pokryta jest kolorowymi freskami. Tak nas zachwyciła, że niemal zapomnieliśmy co mieliśmy tutaj zobaczyć. Dobrze, że jakaś siostrzyczka wskazała nam gdzie mamy iść. Pokierowała nas w stronę brzegu wapiennego klifu nad Dniestrem. A no tak, przecież to tutaj jest jeden z najstarszych kamiennych monastyrów Mołdawii. Podobno pierwsze cele zostały już wykuta w miękkiej sakle w VI wieku. Cele te pełniły funkcje obronne dla lokalnej społeczności. Obecnie są otwartym dla każdego muzeum. Obiekt jest mocno zaniedbany i zniszczony. Rosjanie urządzili tutaj kołchoz i skład tytoniu. Po zniszczonych mnisich celach wytyczono ścieżkę, która pozwala obejrzeć to co pozostało z klasztoru w którym, według legendy, swój ślub brał sam Stefan Wielki. Wszystko dostępne bez żadnych opłat. Z klasztoru roztacza się przepiękny widok na Naddniestrze.