W końcu za Dniestrem. Być tutaj i nie zobaczyć szeryfa? Właściwie oprócz tej zalegalizowanej mafii nie ma co tutaj oglądać. Brzydkie komunistyczne miasto. Dzięki szeryfowi za to można się poczuć niemal jak na dzikim wschodzie. Szeryf to mega korporacja która w zasadzie rządzi całym państewkiem. W jej władaniu są sklepy, stacje benzynowe, miejscowy sport itd. Szeryf zarządza największą i najlepszą mołdawską drużyną piłkarską Szeryf-Tyraspol. Maja tutaj olbrzymi stadion i inne obiekty sportowe. (Kilka dni po naszym powrocie do kraju Legia Warszawa grała tutaj właśnie z Szeryfem). Piłkarze Szeryfa mają mołdawskie paszporty i jako Mołdawianie występują na arenie międzynarodowej. Jest to niesamowity bodziec propagandowy dla Naddniestrza.
Parkujemy w centrum, obok Parku Zwycięstwa. Trochę spacerujemy po mieście. Niestety same brzydkie bloki no i szeryf. Nie ma nawet jak się napić kawy, nie mamy rubli a karty są bezużyteczne. Żaden międzynarodowy operator kart kredytowych tutaj nie działa (maja jakieś swoje karty). Pochodziliśmy i wracamy.
No i wracając, pod stadionem, płacimy kolejny "mandat" do ręki, bez pokwitowania. Niestety nie zauważyłem, że prawy pas jezdni to bus-pas ale czujny milicjant to zauważył. Stoję pod wspominanym stadionem i użalam się do niego, że to już trzecia kontrola (podkoloryzować trochę chciałem) na co on, że jest bezradny bo tu są kamery "No i co my teraz zrobimy?" To jest chyba jakieś ich odgórne zawołanie. Zaprowadził mnie na drugą stronę czteropasmowej jezdni zatrzymując ruch lizakiem, do swojego kolegi w radiowozie. Szczęście chciało, że w portfelu miałem tylko 100 Hrywien. Wystarczyło. Wyszedłem z radiowozu i szukam pasów, żeby przejść przez tą drogę. Nie chciałem płacić kolejnego mandatu. Nie znalazłem, więc idę do milicjanta i się pytam jak mam tu przejść?: "Przebiegnij." No tak, teraz to już kamer nie ma ;)
Wyjazd już był prawdziwą przyjemnością. Tylko kontrola wizy, mołdawski policjant i dalej w stronę Kiszyniowa.