Z Czarnobyla jedziemy do Prypeci.
Po drodze mijamy czerwony las (obecnie jest już zielony). Jest to miejsce w którym opadło najwięcej pyłu i gruzu po wybuchu reaktora. Roślinność została dosłownie wypalona i przez długi czas była właśnie czerwona. W tym miejscu jest największe promieniowanie. Nawet w busie przez chwilę liczniki geigera wydają głośne alarmy. Generalnie poza tym miejscem na drogach jest bezpiecznie, ale po zejściu z asfaltu promieniowanie wzrasta.
Miało być miastem idealnym. Sypialnią pracowników elektrowni w Czarnobylu. Jednak coś poszło nie tak.
Po wybuchu w elektrowni miasto zostało w całości ewakuowane. Teraz jest swego rodzaju kapsułą czasu. Budynki stoją opuszczone i niszczeją. W Prypeci promieniowanie jest na stosunkowo niskim poziomie. Tylko szpital jest bardziej skażony z racji tego, że przywożono tutaj wszystkich rannych po wybuchu i tutaj ich rozbierano, co skaziło budynek.
Spacerujemy po tym wymarłym mieście, gdzie do dzisiaj można zobaczyć porzucone na prędze wyposażenie. W domu kultury zostały plakaty już gotowe do świętowania pierwszego maja. Stadion to teraz bujny las, a leśna droga okazuje się główną ulica miasta.
Wyjeżdżając z Prypeci odwiedzamy jeszcze Oko Moskwy. Jest to pilnie strzeżona przed laty tajemnica ZSRR.Ogromny radar który miał wychwycić każdą transmisje radiową na świecie. Przede wszystkim jednak miał sygnalizować odpalenie rakiet przez USA. Okazał się nie do końca skuteczny. A może raczej aż za bardzo. Bo zbierał wszystko tak dokładnie że niemożliwe było wyizolowanie z niego czegoś konkretnego. Projekt porzucono wraz z niewyobrażalną ilością stali.