Myśleliście, że to koniec? Los miał inny plan. W Stambule dowiedzieliśmy się, że mgła w Krakowie znów odcięła nas od domu. Nasz lot odwołano, a bagaże... zniknęły w czeluściach lotniska.
Spędziliśmy sześć dodatkowych godzin na lotnisku (z czego trzy na poszukiwaniu nart i toreb), co zaowocowało nadplanową pieczątką z Turcji w paszporcie. Zmęczeni, ale szczęśliwi, wylądowaliśmy w Krakowie po południu następnego dnia.