Po południu lądujemy z Kopenhadze. Jest bardzo ciepło ale duszno. Czuć wilgoć niedawnego deszczu. Uczucie jak po wyjściu z samolotu w tropikach. Dziwne jak na Danię. Odbieramy bagaż i jedziemy do hotelu. Kupiliśmy od razu bilety na podróżowanie wszystkimi środkami transportu przez 24 godziny. Hotel mamy na następnej stacji kolejowej w stronę centrum. Szybko załatwiamy formalności i jedziemy do centrum. W Kopenhadze byliśmy już kilka lat temu dlatego bez pośpiechu najpierw na obiad. Tym razem jesteśmy tutaj w trójkę. Zosia pojechała sama na obóz językowy do Kalifornii. Natomiast z Piotrkiem, spontanicznie, decydujemy się na odwiedzenie ogrodów Tivoli . Kupujemy bilety i bawimy się do zamknięcia o 23. Wracamy do hotelu, a jutro w południe lot na Wyspy Owcze.