Dobra droga kończy się od razu za Maun. Szutrowa droga jest w miarę szeroka do okolic Mokhokhelo. Później to już niezłe wertepy. W końcu dojeżdżamy do Bramy południowej. Kupujemy wstęp i dostajemy instrukcję, żeby jechać tylko głównymi drogami bo reszta jest podtopiona i nieprzejezdna. Taka pętla po parku to około 140km. Pierwsza cześć do Xakanaxa jest w miarę dobra. Królują słonie.
Delta Okavango to jedno z najbardziej niezwykłych miejsc na świecie, położone w północno-zachodniej Botswanie. Jest to największa delta śródlądowa na świecie, utworzona przez rzekę Okavango, która nie wpada do morza, lecz rozlewa się na obszarze pustyni Kalahari, tworząc rozległe mokradła i rozlewiska. Delta Okavango jest wpisana na listę światowego dziedzictwa UNESCO i jest domem dla bogatej fauny i flory. W okresie powodzi, który przypada na miesiące od czerwca do sierpnia, delta rozlewa się na obszarze od 6,000 do 15,000 km², przyciągając ogromne ilości dzikich zwierząt, takich jak słonie, bawoły, hipopotamy, krokodyle oraz liczne gatunki ptaków. Delta jest również popularnym celem turystycznym, oferującym niezapomniane safari i możliwość eksploracji mokradeł za pomocą tradycyjnych łodzi mokoro. Jest to jedno z najlepszych miejsc na świecie do obserwacji dzikiej przyrody w jej naturalnym środowisku.
Druga cześć z Xakanaxa do Trzeciego Mostu jest dużo gorsza. Jest mokro, czwarty most jest nie przejezdny. Kilka razy krążymy i zmieniamy trasę. W końcu udaje nam się dotrzeć do bramy Trzeci Most.
Następnie jest jeszcze gorzej. Droga jest rozjeżdżona przez ogromne ciężarówki wożące turystów na safari. Takie autobusy zrobione z ciężarówki. Drugiego mostu nie ma. Przejeżdżamy przez rozklekotany most pierwszy i jakoś udaje się jechać przez te wszystkie kałuże. Aż tu nagle na 12km do końca ja utykam w jednej z nich. Samochód ześliznął się i wpadł w koleiny po czym zawisł na garbie pomiędzy nimi. Woda sięga do drzwi i delikatnie się wlewa do samochodu. Niestety nasze próby wyciągnięcia jednego przy pomocy drugiego nie dały żadnego rezultatu. Część ekipy jedzie do bramy południowej po jakąś pomoc. My zostajemy i czekamy. Przejechanie 12km i sprowadzenie pomocy zajmuje 1,5h. W międzyczasie odwiedzają nas żyrafy i zebry. Ciekawe ile dzikich kotów skrada się w trawie? Drugi samochód wrócił z dwoma miejscowymi. Powiązali samochody liną holowniczą i wyciągnęli naszego w 5 minut. Co doświadczenie to doświadczenie.
Gdy wracamy do bramy zaczyna już zachodzić słońce. Oczywiście nie zdążyliśmy do Maun przed zamknięciem serwisu. Na dodatek w jednym samochodzie kończy się paliwo. Zatrzymujemy się przy pierwszej stacji, jest tutaj też kemping. Są to przedmieścia Maun. Zmęczeni rozkładamy obóz i idziemy spać.