Chcieliśmy opuścić Andorę przez przełęcz Pas de la Casa jednak spotkała nas niemiła niespodzianka. Przełęcz po stronie francuskiej jest zamknięta ze względu na spadające kamienie. Musieliśmy wjechać do Francji przez Hiszpanię. Nadrabialiśmy około 70km.
Pierwszy przystanek to Tuluza. Za kilka euro parkujemy w centrum w parkingu podziemnym. Nie mam już siły błądzić po mieście w poszukiwaniu wolnego miejsca. Niemal w każdym odwiedzonym do tej pory mieście są ogromne problemy z parkowaniem samochodu. Szkoda na to czasu.
Nasze kroki w pierwszej kolejności kierujemy na główny rynek, pod okazały ratusz. Już stamtąd widać wieżę potężnej bazyliki Saint Sermin. Co ciekawe do wszystkich świątyń wstęp jest darmowy. Tylko we wspomnianej bazylice dodatkowo trzeba zapłacić za wstęp do przepięknego chóru i skarbca (ten ostatni można sobie darować - nic ciekawego tam nie ma). Idziemy teraz nad brzeg Garonny która wpływa do Zatoki Baskijskiej. Co ciekawe, tutejszy port rzeczny posiada też połączenie z Morzem Śródziemnym dzięki kanałowi południowemu. Ale o tym więcej jutro.
Chcieliśmy jeszcze odwiedzić centrum kosmiczne, ale pogoda średnio dopisuje i boimy się deszczu.
Uciekamy do Albi.