Malutka miejscowość u podnóża Pirenejów będzie naszą bazą wypadową do tytułowego Parku Narodowego Kanionu Ordesy i Góry Perdio.
---
Z samego rana samochodem dojeżdżamy do parkingu Ordesa. Od czerwca nie będzie to już możliwe, ponieważ dyrekcja parku ogranicza wejścia i można się tam dostać tylko busem z Torli. Tam wtedy trzeba zostawić samochód przy dyrekcji parku.
Jesteśmy wcześnie więc jest jeszcze dużo miejsca i jest zimno. Poubierani na cebulkę idziemy szlakiem GR-11 w stronę góry Perdido. Jest to szlak biegnący przez całe Pireneje od wschodu do zachodu (lub odwrotnie ;). Francja ma też podobny szlak GR-10. Szlak jest dobrze oznakowany i doskonale utrzymany. Poza jednym krótkim fragmentem przy wodospadzie de Soaso można by tam wprowadzić wózek z dzieckiem. Po drodze mija się kilka ciekawych wodospadów a śnieżne szczyty co krok zapierają dech w piersiach.
Naszym celem było dojść do końca kanionu, do wodospadu Cola de Caballo. I udało się. Dzieci nie narzekały, a pogoda dopisała i to nawet bardzo. Końcówkę przemierzaliśmy już w krótkich koszulkach i spodenkach. Nad wodospadem w stronę schroniska Goriz nie jest już tak ciekawie. Zalega tam jeszcze śnieg i trzeba mieć raki. Pierwotnie chciałem wracać lewym brzegiem kanionu, podziwiając wszystko z góry. Niestety tamten szlak jest jeszcze zamknięty ze względu na lawiny. Faktycznie co chwila widać stosunkowo świeże lawiniska. Wracamy więc na parking tym samym szlakiem.
Jesteśmy zachwyceni tym miejscem.