Dzień pierwszy.
Po śniadaniu, w bardzo przyjemnej piekarni, jedziemy zwiedzać. Zaczynamy od Recinte Modernista de Sant Pau czyli dawnego szpitala Świętego Krzyża i Świętego Pawła obecnie Centrum Modernizmu. 16 pięknie odrestaurowanych pawilonów daje wejrzenie w to jak kiedyś wyglądało leczenie ludzi. Razem z Katalońskim Pałacem Muzyki jest wpisany na listę UNESCO.
Następnie nasze kroki kierujemy do Sagrada Familia. Mamy bilety kupione wcześniej przez internet. Jest to jedyna opcja żeby tam wejść. Inaczej dostanie wolnego biletu graniczy z cudem. Ochrona pilnuje żeby w kolejce stały osoby wchodzące o odpowiedniej godzinie. Dlatego wszystko przebiega sprawnie. Zapatrzeni w audioprzewodnik poznajemy historię katedry spacerując między innymi zwiedzającymi. W pakiecie mamy jeszcze wjazd na wieżę. Wybraliśmy tę w fasadzie Narodzenia Pańskiego. Warto.
Zachwyceni pracą Gaudiego idziemy podziwiać jutro kolejne dzieła. Nasze kroki kierujemy w stronę Kamieniołomu czyli Casa Mila. Tutaj nie ma kolejki. Bez problemy kupujemy bilety na miejscu. Zobaczyć można dach, strych, apartamenty na ostatnim piętrze i podwórza. Smaczku dodaje fakt że finał najnowszej książki Dana Browna swój finał ma właśnie tutaj.
Idąc w stronę La Rambli można zobaczyć jeszcze kilka ciekawych budynków m.in. Casa Batllo (kolejny projekt Gudiego).
Z La Rambla warto zboczyć na najsłynniejszy market de la Boqueria. Koniecznie trzeba spróbować świeżych owoców morza jak i tradycyjnych. Warto się tutaj zaopatrzyć w różne artykuły spożywcze. Polecam też lokalne knajpki, siedząc w nich na własne oczy można zobaczyć kucharza który wychodzi po świeże warzywa i wraca przyrządzić nasze danie.
La Rambla prowadzi do starego portu którego pilnuje ogromny pomnik Krzysztofa Kolumba. Że starego portu można wjechać kolejką na wzgórze Montjuic (Tu i z powrotem za 16,50 euro).
Z portu idziemy do dzielnicy gotyckiej z jej katedrą i ciasnymi uliczkami. Tutaj można zobaczyć piękny Pałac Muzyki. Wspomniane dzięki z listy UNESCO.
Dzień kończymy zataczając pętle przy Sagrada Familia żeby zobaczyć nocna iluminację.
----
Dzień drugi.
Dzisiaj jedziemy najpierw na stadion FC Barcelony. Ciekawie tym bardziej, że wczoraj wygrali tam swój mecz. Bilety kupione wczoraj przez internet. Wycieczka z audioprzewodnikiem. Zwiedzamy muzeum, szatnie, trybuny, murawę , lożę komentatorów i pokój konferencyjny. Piotrek jest bardzo zadowolony. Najbardziej cieszy go sklep z pamiątkami ;)
Ze stadionu jedziemy w stronę Montjuic. Do połowy góry można dojechać w ramach biletu metra, ostatni odcinek pokonuje się kolejką jak na Gubałówkę. Dalej pieszo lub kolejka linową. Nie jest wysoko i warto się przespacerować. Na szczycie wspaniały widok na Nowy port i całą Barcelonę. Za kilka euro można zwiedzić wznoszącą się tam twierdzę. Z twierdzy idziemy w stronę Muzeum Narodowego Katalonii. Posiada bardzo dużą kolekcję katalońskiej sztuki.
Ostatni punkt na dzisiaj to Park Guell. Niestety nie zaopatrzyliśmy się wcześnie w bilety i nie było już dzisiaj szans niczego kupić. Tyle dobrze, że opłacie podlega tylko część parku. Dlatego spacerujemy po tym po czym się da, podziwiając wspaniałe formy skalne i piękną ceramikę z nieco większej odległości, ale w sumie wszystko widać.
Gdzieś obok parku jemy późny obiad i już nieco zmęczeni wracamy metrem do naszego lokum. Jeśli chodzi o metro to polecam bilet 10-cio przejazdowy (lub większy). Kosztuje on 10,50 euro i można go współdzielić tzn. przekazać następnej osobie. Przechodziliśmy przez bramki jedno po drugim, podając sobie bilet przez bramki. Dzieci za darmo tylko do 4 roku życia. Chociaż my dowiedzieliśmy się o tym po fakcie i cały czas przechodziliśmy z dziećmi we dwójkę.
Katalonia jest naprawdę dumna ze swojej tożsamości i demonstruje swoją chęć odłączenia się na każdym kroku. Niemal z każdego balkonu czy oka zwisa flaga. i Wszędzie można natknąć się na żółtą kokardkę, która symbolizuje chęć niepodległości. Bardzo przyjemnie zwiedzało się nam Barcelonę. Wbrew pozorom nie jest tak tłoczno i jeszcze nie za gorąco. Może to być co prawda zasługa kwietnia.