Mosta, drugie do do wielkości miasto na Malcie (nie całe 20k mieszkańców). Znajduje się tutaj ciekawa budowla. Kościół z jedną z największych kopuł na świecie budowaną niemal bez zaprawy. Cała budowla wzorowana jest na Panteonie. Prezentuje się naprawdę okazale.
W czasie Drugiej Wojny Światowej przez kopułę do kościoła pełnego ludzi wpadła niemiecka bomba. Nikogo nawet nie zraniła!. Wewnątrz kościoła można obejrzeć sobie replikę tej bomby. Całe wydarzenie uważa się za cud.
Na przeciwko kościoła znajduje się punkt z najlepszymi pastizzi na Malcie! (Może po kilkudziesięciu kilometrach na rowerze każde pastizzi tak smakuje ;) Ta szybka przekąska jest bardzo popularna na wyspie i stosunkowo tania. W każdym mieście, niemal na każdej ulicy znajduje się kiosk w którym można kupić coś na kształt pasztecików w cieście ni to francuskie, ni kruche. Nadzienie może być przeróżne: ser, mięso, szpinak i inna zielenina w przeróżnych konfiguracjach. Nam najbardziej smakowało nadzienie z sera i kurczaka z pieczarkami. Pychotka!
Inne danie narodowe, które było nam dane spróbować to królik. Też pyszne. No i piwko pełne jasne CISK.
Gdy już zjedliśmy nasze pastizzi na kościelnym dziedzińcu zauważyliśmy znak mówiący jak byk: żadnych krótkich strojów, żadnego jedzenia, żadnych rowerów, więc posłusznie sprowadziliśmy nasze pojazdy i z wyrzutami sumienia po złamaniu wszystkich zakazów pojechaliśmy dalej ;)