Popołudniu docieramy do Grodna. Mamy tu kolejny nocleg. Według ustaleń z Jałty zachodnia część miasta, lewy brzeg Niemna, miały pozostać w Polsce. Jednak coś poszło nie tak i Sowieci przesunęli sobie granicę o kilkanaście kilometrów dalej. Szkoda. Było by bliżej do tego, pełnego zabytków, miasta.
Spacer zaczynamy od wspomnianego lewego brzegu. Ciągnie się tam bulwar z przepiękna panoramą na miasto. Najważniejsze obiekty widać jak na dłoni: stary zamek, nowy zamek, opera, kościół świętego Bernarda i najstarszą cerkiew w mieście Borysa i Gleba. Nawet ruiny spalonego browaru tuż przy moście nie przeszkadzają w odbiorze tej panoramy.
Idziemy przez most na prawy brzeg. Gdzieś tutaj kiedyś znajdował się pierwszy most nad Niemnem. Ulicą Sowiecką idziemy w stronę jezuickiej katedry Farnej. Przechodząc przez niewielki placyk z klombem kwiatów trudno się domyślić, że kiedyś stał tutaj najstarszy katolicki kościół: fara Witoldowa. Rosjanie w 1961 roku wysadzili ją w powietrze.
Dochodzimy do starego zamku, który niestety jest zamknięty a w nowym znajduje się muzeum historyczno-archeologiczne.
Nad Niemnem, tuz pod nowym zamkiem, stoi całkiem sympatyczna restauracja z muzyka na żywo. Można tam zjeść smaczne lokalne potrawy. Oczywiście ceny bardzo przystępne.
Trochę się zasiedzieliśmy i było już za późno żeby zobaczyć cerkiew Borysa i Gleby. Na szczęście rano nam się udało tego dokonać. Akurat gdy przyszliśmy pojawiła się Pani która otworzyła cerkiew. Cerkiew jest o tyle ciekawa, że zbudowana jest w lokalnym stylu (z kamiennymi krzyżami wplecionymi w mur). Ponad to połowa cerkwi obsunęła się wraz ze skarpą do rzeki i odbudowano ja z drewna. Chyba dlatego lokalni nazywają ją Kolaż. Wspomniana miła Pani opowiedziała nam historię cerkwi i zwróciła uwagę na kilka ciekawych szczegółów.
Jedziemy dalej zygzakiem w stronę Mińska.