Uznaliśmy, że nie ma co się pchać do Wenecji. Mamy stamtąd wspaniałe wspomnienia, ale ludzi tłumy i ceny jakieś inne. Dlatego pojechaliśmy trochę dalej na południe do niewielkiej (w porównaniu z Wenecją) miejscowości. Laguna ta sama, klimat podobny ;)
To jest już trzeci raz jak próbujemy dojechać do San Marino. Zdradzę tylko, że tym razem się udało.
Chioggia także zbudowana jest na kilku wysepkach. Przecina ja kilka kanałów i ogólnie gdybym nie wiedział a zobaczył tylko kilka zdjęć to mógłbym się pomylić co do miejsca przebywania. Mieliśmy okazję zahaczyć o ciekawy targ rybny pod namiotem, gdzie można kupić chyba wszystkie istniejące owoce morza. Wszystko to wygląda ciekawie, smakuje wspaniale ale pachnie...
Kawka, spacer, jedna maska i dalej w drogę.
W dalszej drodze mijaliśmy całe zastępy Polaków. Jadących autobusami, samochodami, rowerami, ale najciekawsi byli ci biegnący. Jeszcze tylu polskich biegaczy tak daleko od naszego kraju nie widziałem. A wszyscy oni spieszyli do Rzymu na kanonizację Jana Pawła II. Przy takim upale wyczynem jest już sam bieg, a oni dumnie nieśli jeszcze szaliki, po których można było rozpoznać narodowość. Co ciekawe, prawie każdego eskortował radiowóz karabinierów.