Po drodze spotkała nas niemiła historia. Złapaliśmy gumę, na szczęście blisko był warsztat, oraz restauracja. Jak sie okazało wulkanizator okazał sie dużo szybszy niż miejscowi kucharze i koło naprawili przed podaniem obiadu. Trudno.
Przez całą drogę towarzysza nam ruiny bunkrów. Za czasów dyktatury Hodży, wódz wymyślił sobie, że każda rodzina miała obowiązek posiadania jednego bunkra. Wybudowano ich wtedy około 300 tyś. Cena jednego, niejednokrotnie przekraczała wartość mieszkania. Obecnie stanowią one niemały problem.