Dojechaliśmy w końcu do Lwowa.
Mamy chwilkę czasu, żeby wymienić złotówki na hrywny, napić się kawki i przeciągnąć kości spacerując po lwowskim rynku. Jak tylko właściciel kantoru zobaczył większą grupę chętnych do wymiany od razu wyskoczył do tablicy i z prędkością błyskawicy zmienił kurs na nieco bardziej korzystny, niestety korzystny dla niego.
Skosztowaliśmy pysznej kawki, która jest w tym kraju droższa od piwa i dalej w drogę.