Bośni i Hercegowina to kraj federacyjny o bardzo dziwacznej konstrukcji. Składa się z Republiki Serbskiej oraz federacji Bośni i Hercegowiny. Zamieszkiwany jest przez trzy główne nacje: Bośniaków, Serbów i Chorwatów.
Rozpoczyna się pasem Republiki Serbskiej, jej mieszkańcy to wyznawcy prawosławia. Łatwo rozróżnić tę część po wszędobylskich cerkwiach. Jej mieszkańcy, po wydarzeniach w Kosowie, nabrali nadziei na odłączenie się od BiH i przyłączenie do Serbii.
Z każdej strony otaczają nas pamiątki rozpadu Jugosławii, zniszczone i powoli zarastające zielenią ruiny domów. W kraju tym nie można sobie pozwolić na dzikie postoje, grożą one bowiem śmiercią w wyniku odpalenia miny.
Bośniackie domy łatwo rozróżnić po czterospadowych dachach domów. Chorwaci i Serbowie budują dachy dwuspadowe. Cecha ta jednak ulega coraz większemu zatarciu z upływem czasu.
Bośniacy są Słowianami wyznania muzułmańskiego. Zmienili oni swoją wiarę w trakcie najazdów tureckich. Nie należy ich jednak nazywać potomkami Turków. Dlatego też w dalszej części kraju przeważają minarety meczetów. Są to w większości rekonstrukcje, ponieważ oryginały zostały zniszczone w trakcie wojny.
Do samego Sarajewa musieliśmy się bardzo śpieszyć, gdyż chcieliśmy zdążyć przed zamknięciem największego meczetu Gazi Husrev-bega. Jest to piątek, więc meczet wcześnie zostaje zamknięty dla turystów, aby pozwolić mieszkańcom na spokojna modlitwę.
Po całym mieście rozsiane są Sarajewskie róże, czerwone plamy na ulicach i chodnikach upamiętniające zabitych cywili w trakcie ostatniej wojny. Takimi pamiątkami są też bazar na którym zabito wielu cywili oraz Wieczny Ogień płonący w ich imieniu.
Na drugą stronę można przedostać się m.in. kamiennym mostem na którym zabito arcyksięcia Franciszka co rozpoczęło pierwszą wojnę światową. Strona ta zawsze była związana z kulturą Sarajewa. Znajduje się tutaj przekorny domek, który wg legendy dwa razy przenoszono cegła po cegle z jednego brzegu na drugi na życzenie upartych właścicieli.
Po zwiedzaniu na starówce można zjeść przepysznego Czevapa, czyli tłustą bułkę z małymi kotlecikami z mięsa mielonego i świeżą cebulką. Taki zestaw obowiązkowo trzeba przepić miejscowym jogurtem.