Stolica kraju. A w zasadzie podwójna stolica dwóch krajów. A może lepiej podzielona stolica. Ostatnie miasto w Europie przez które przebiega mur. Oddziela on od siebie dwa zupełnie inne światy. Zachód od wschodu, Europę od Azji, Chrześcijan od Muzułmanów. Przez miasto przebiega strefa zdemilitaryzowana kontrolowana przez ONZ. Po europejskiej stronie nie sprawdza się dokumentów, nie ma wojska - trudno sankcjonować swoją okupację. Po stronie tureckiej zaczyna się teatrzyk. "Latające wizy" (wiza wydawana na świstku papieru, ponieważ kraj jest praktycznie nie uznawany, wbicie jego wizy w paszport w zasadzie by go unieważniało). Na szczęście członkowie UE nie potrzebują paszportów, wystarczy dowód osobisty. Po drugiej stronie jak wspomniałem inny świat. Po prostu Turcja. Jeden wielki bazar, piwo Efez, meczety, muezini itp. Niesamowity efekt. O ile strona grecka jest czysta, zadbana i nie widać w niej ani jednego śladu jakiegoś konfliktu o tyle strona turecka wygląda jak gdyby nie spodziewała się tutaj zabawić na stałe. Wszystko się wali, podparte kijami. Taki turecki nieporządek. W tureckiej części jest więcej ciekawych miejsc do zobaczenia. Jeśli wybierasz się samochodem tylko do Nikozji to lepiej zostawić go po greckiej stronie na parkingu i przejść na piechotę przez granicę. Jeśli jedziesz gdzieś dalej to trzeba się liczyć z tym, że twoje ubezpieczenie traci ważność. Na granicy żołnierze zażądają 20 Euro za ich "ubezpieczenie" które jest tyle warte co znaczki pocztowe które bym sam wydrukował. Ładnie nazwana łapówka. Czytałem gdzieś na forach, że jeśli wypożyczalnia zorientuje się, że byłeś na tureckiej stronie to może każde uszkodzenie traktować jako tam dokonane i nakazać ci za to płacić. Na szczęście nie miałem okazji tego weryfikować.